Co na WPIA Uniwersytetu Warszawskiego piszczy?

Wydaje Ci się, że jak dostałaś się na elitarną wyższą uczelnię to będzie tylko z górki? Jesteś w błędzie. Studia są początkiem dorosłej drogi, która nauczy Cię walki z formalnościami, biurokracją i da szansę na zbudowanie więzi międzyludzkich. Nauczysz się przede wszystkim kombinowania, chodzenia na kompromisy z prowadzącymi i z Halinkami w dziekanacie po wielokrotnych wizytach będziesz już na „Ty”.

Absurdy na Uniwersytecie Warszawskim, czyli jaki jest prawniczy klimat

Prawda jest taka, że do prawników na pierwszych latach wszystkim studentom daleko. Jednak rodzinna duma pozwala na rozpowiedzenie znajomym, iż ktoś z rodziny studiuje na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w kraju i to na kierunku, który jest przyszłościowy i dochodowy. Nie oszukujmy się, lepiej brzmi studiowanie prawa czy medycyny, niż pedagogiki czy socjologii. Wszystkie kierunki są ważne i pożyteczne, jednakże nauczyciel już od lat nie cieszy się wśród społeczeństwa większym poszanowaniem społecznym niż pani w recepcji.

Najczęściej zadawane pytanie, który usłyszy każdy na kierunku prawniczym jest: to kim chcesz zostać? Adwokat, prokurator, kurator, sędzia czy kto? Fakt, prawo ma wiele specjalizacji. Począwszy od zawężania sobie kariery wybierając zawód np. radcy prawnego plus specjalizacji w danej dziedzinie. Jednak przez pięcioletnie studia i kilka lat aplikacji Twoja wizja przyszłości może zmienić się kilkakrotnie. Odpowiedz szczerze: nie wiem, zobaczymy.

W pierwszym tygodniu studiowania dostrzeżesz wśród tłumu przyszłych prawników-studentów, którzy czują się już nimi poprzez założenie koszuli, garnituru i chodzenia z teczką, w której nie ma nic więcej nic paczka prezerwatyw i notatki od koleżanki. To z nimi będziesz rywalizować w wyścigów szczurów.

Jak wygląda program nauczania?

Studiowanie prawa na Uniwersytecie Warszawskim dla wielu jest spełnieniem marzeń, dla innych rodzinną tradycją. Wraz z biegiem lat zmienia się także system nauczania, a on nie należy do tych najlepiej zorganizowanych.

Zajęcia są ustalane indywidualnie poprzez internetowy system USOS przez każdego studenta. Zapisy na ćwiczenia oraz wykłady odbywają się na zasadach wyznaczonych przez uczelnię, czyli o danej godzinie danego dnia logujesz się do systemu by wyrazić chęć uczestnictwa w przedmiotach, na które masz obowiązek chociaż się zapisać. Wgląd do planu prowadzących ćwiczenia jest dostępny wcześniej, tak jak i opinie o nich wędrują w gąszczach internetowych sieci. Oczywiście, ci najlepsi mają jak najwięcej kliknięć do ich grupy, aż do momentu… kiedy pada serwer. Jeszcze nie było takiego dnia, kiedy podczas rejestracji można było spokojnie zapisać się na zajęcia, znaleźć miejsca w miarę dobrych grupach o dogodnych dla siebie godzinach i żeby USOS nie zwariował. Nie proś o tak wiele. Najbardziej wytrwali i najlepiej przygotowani do zapisów otwierają sobie zakładki w przeglądarce i klikają jak opętani, żeby tylko się dostać tam gdzie im odpowiada równo o 21:30. Nie ma to żadnego znaczenia czy masz średnią 5,0 czy 3,0 jesteś traktowany na równi z innymi. Walcz albo odpuść sobie tego wieczoru rejestracje. Jak masz wolne łącze to nawet nie rozpoczynaj walki. Najbardziej lubiani prowadzący cieszą się zapełnionymi grupami już o 21:31.

Od zeszłego roku na wydziale prawa nie obowiązuje fundamentalne akcesorium każdego studenta, czyli indeks. Wycofali je całkowicie. Należy jednak rozliczać się na podstawie karty egzaminacyjnej i internetowego systemu oceniania USOS. Jest to kolejnym absurdem, które powoduje niesamowite kolejki po wpisy z zaliczenia egzaminów, które ciągną się godzinami. A gdy zgubisz magiczną kartkę, to nikogo to nie interesuje że masz oceny w internetowym dzienniku, musisz je mieć również na karcie. Rozliczenie opiera się na systemie rocznym.

Kadra na Uniwersytecie Warszawskim nie jest zachwycająca. Mało interesuje mnie jaki tytuł ma prowadzący, kiedy nie potrafi przekazać wiedzy w ciekawy i motywujący do bieżącej nauki sposób. Wierzę, że nawet najnudniejszy temat można poprowadzić w interesujący sposób, a z takim podejściem nie miałam przyjemności spotkać się na tejże uczelni. Możliwość zaliczania wszystkiego „do skutku”, brak regularnych kolokwiów czy odpowiedzi powodowały aktywność na zajęciach kończących się słowami „obecna” przy wyczytywanym nazwisku.

Na tej uczelni się bywa, a nie studiuje. Po skumulowaniu wszystkich zajęć można studiować dwa bądź trzy dni w tygodniu, a resztę czasu przeznaczyć na inne zajęcia, co serdecznie polecam. To jest ten etap w życiu, kiedy możesz robić wszystko. Od uczenia się języków, pracowania dorywczo po podróże. Nie zmarnuj tych lat, które przelecą Ci przez palce.

Studenci prawa na Uniwersytecie Warszawskim

Limit osób studiujących stacjonarnie to 400, zaś niestacjonarnych to 750. Jaka jest między nimi różnica? Pierwsza grupa osób nie ponosi opłat, druga grupa zaś ma przyjemność płacić min. 7000 zł za rok. Jeżeli rozłożysz sobie to na raty, czesne mogą wzrosnąć nawet do 7800 zł. To z drugiej grupy studentów żyje uczelnia i ma się nawet dobrze. Za takie pieniądze możesz studiować medycynę na niektórych uniwersytetach, a na UW otrzymasz co najwyżej naklejkę na legitymację studencką. Płacisz za prestiż, któremu daleko do ideału, bo na tym kierunku nie wydatki uczelni na studenta są żadne. Na kierunkach technicznych czy medycznych uczelnia ma obowiązek zapewnić studentowi odczynniki, wyznaczone miejsce pracy i materiały, na prawie nie muszą i nie dają Ci nic. Pieniądze Twoich rodziców czy kredyt studencki są warte dokładnie 21 liter, czyli tyle co dwa słowa znaczące wśród kręgu prawników: UNIWERSYTET WARSZAWSKI.

Najwięcej osób zaczyna pierwszy rok. Już po semestrze średnio co roku liczba studentów zmniejsza się do 3/4. Liczba osób na piątym roku to około 1/4 lub mniej osób, które podjęły się studiowania prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Rozmawiając ze starszymi rocznikami, wszyscy zgodnie potwierdzają, że są jeszcze na tych studiach dzięki jednej bardzo ważnej nabytej umiejętności, której nie posiada jeszcze pierwszoroczniak: kombinowanie. Ta zdolność wykształci się gruntownie podczas studiów, a przyda na całe życie. Studenci kończąc studia z piątkami, nie są zajebiści dlatego że to taka dobra uczelnia, a dlatego że sobie na to zapracowali (w ten czy inny sposób). Na studiach liczy się efekt.

Spośród ponad 1000 osób jesteś szarą ciemną masą. Jest mała szansa byś został zapamiętany przez prowadzących ćwiczenia, którzy i tak prowadzą kolejny wykład przez 1,5 h zamiast z Tobą popracować. Masz swój własny plan zajęć, więc nie ma żadnych stałych grup i twarzy, które widujesz częściej niż raz w tygodniu. A każdy zajęty swoim życiem, innymi zajęciami wchodzi i wychodzi z sali, co nie sprzyja nawiązywaniu relacji międzyludzkich. Daleko temu systemowi do dawnych studenckich przyjaźni, które można było zbudować. Dzisiaj owszem, jest to możliwe, ale jest też dużo trudniejsze. Nie ma obowiązku uczęszczania na wykłady, a na ćwiczeniach raz w tygodniu się bywa i wychodzi. Wiele studentów rywalizuje ze sobą już od pierwszego października. Gdy nie ma Cię na zajęciach, rzucają coś za Twoimi plecami i torują sobie korzystniejszy tor w wyścigu szczurów. Niektórym prowadzącym bardzo to odpowiada, inni ignorują takie komentarze.

Kto jest najważniejszą osobą dla studenta na każdych studiach? Halinki!

Nie ma ważniejszej osoby na żadnych studiach niż panie w dziekanacie. To one decydują, żeby Twoje dokumenty trafiły tam, gdzie chcesz żeby dotarły, żeby Twój USOS względnie dobrze współpracował i żebyś dostał największą nagrodę za utrzymanie się na studiach, czyli naklejkę (nikt przed piątym rokiem nie marzy o niczym więcej, uwierz mi). Nie zadzieraj z nimi i nie licz na to, że pomimo czterech aktualnych numerów telefonów ktoś odbierze, bo to niewykonalne. Pogódź się z tym, inaczej Halinka nigdy Ci nie pomoże.

Absurdy na WPIA, czyli samorząd wprowadza czystkę i cenzurę

Doczekaliśmy się czasów kiedy to za pośrednictwem sieci kontaktujemy się między sobą częściej niż patrząc sobie w twarze. Samorząd WPIA obecnie oprócz organizowania imprezy żółtodzioba (nazwa adekwatna do poziomu) zajmuje się również usuwaniem krytyki wobec niego czy uczelni. Jeżeli masz niepochlebną opinię na temat wydziału to niedobrze dla Ciebie, bo to samorząd, który teoretycznie opiera się na studentach usuwa Cię z facebook’owych grup czy blokuje możliwość komentowania. Nie mam tu na myśli czystego, soczystego hejtu ze strony napuszonych studentów, ale zwykłego pytania „dlaczego coś działa nie tak, jak powinno?”. Ostatnio bowiem zawrzało, kiedy dziekan wydziału wprowadził zmiany w limitach grup na studiach i studentom z dnia na dzień pozmieniały się plany oraz zostali wyrzuceni z grup ćwiczeniowych, mimo że miało nic się nie zmieniać. Szczególnie, że ograniczenia miały kończyć się na 30 osobach w grupie, a nie 16. Te czystki w USOSIE oraz cenzura w sieci zmobilizowały studentów do walki o swoje prawa i miejsca w grupach, które obecnie sprowadzają się na podpisywaniu się pod petycją do prorektor wydziału. Jestem ciekawa co stanie się dalej, kiedy pani prorektor dostanie pismo z numerami albumów studentów na tacy i cóż z nimi pocznie, gdy dziekan Rączka umywa rączki od tego co poczynił.

Szerokiej i prostej drogi, studencie. Kiedyś szło się na studia chcąc mieć zawód, dzisiaj idziesz na uczelnię po statut studenta. Kiedyś studia kończyły elity społeczne, a osoby z wykształceniem wyższym były szanowane wśród społeczeństwa, dzisiaj nawet na kasę w Tesco musisz mieć maturę. To niewiele znaczy. Możesz studiować kosmetologię, a niedługo i pewnie piekarz będzie miał wyższe. To bez znaczenia, choć podobno lepiej mieć wyższe niż go nie mieć. Znajomość prawa się przyda, choć garstka osób kończących ten kierunek ściśle działa w sektorze prawnym.  Umiejętność kombinowania jednakże przydaje się na zawsze.

K.

photo: papilot.pl

5 uwag do wpisu “Co na WPIA Uniwersytetu Warszawskiego piszczy?

  1. miałam to szczęście, że moje panie w dziekanacie /Halinki XD/ okazały się być najwspanialszymi, najcierpliwszymi i najbardziej wyrozumiałymi, o jakich można zamarzyć!

    Polubienie

  2. Buahahahah WFiS UW polecam, bo tam wszyscy przyzwyczajeni, że trzeba każdemu jak krowie łopatą wbijać najprostsza administracyjną sprawę. 😛

    Polubienie

    1. To nie jest śmieszne, to jest żałosne. Biurokracja zabija. W systemie USOS niby jest możliwość wysłania podania przez internet, ale np. zwolnienia lekarskiego już tam nie dołączysz czy innej opinii, więc trzeba pofatygować się do dziekanatu. Ja się pytam- po co to wszystko? Trzymajmy się jednego systemu.

      Polubienie

Dodaj komentarz